Tort, który Franek zabrał dziś do przedszkola z okazji swoich 4. urodzin.
Miał być ładny, łatwy i szybki do zrobienia, bo właściwe imprezy zaplanowane zostały na najbliższy weekend. Jedyny warunek do spełnienia: tort miał być
bez mleka.
Trudności zaczęły się piętrzyć już od początku.
Nowa masa na bazie kaszy jaglanej może była pożywna i w miarę smaczna,
ale nie nadawała się do przełożenia tortu. Jedliście kiedyś tort "w miarę smaczny"?
Masę cukrową musiałam robić dwukrotnie, bo pierwsza się rwała w rękach.
Przy okazji zaliczyłam sklep wieczorową porą (po raz drugi), bo glukoza
się skończyła.
A na koniec okazało się, że koncepcja tortu się zmieniła, bo dekoracja
nie wytrzymała grawitacji ;)
Nie wspominam tutaj o notorycznych wypadkach typu upuszczenie łopatki
po kremie i ochlapanie nim części kuchni.
Na szczęście po północy zaczął się nowy dzień i już przed drugą tort był gotowy.
A ja mam nauczkę, że w kuchni też jest potrzebna pokora!
Miał być ładny, łatwy i szybki do zrobienia, bo właściwe imprezy zaplanowane zostały na najbliższy weekend. Jedyny warunek do spełnienia: tort miał być
bez mleka.
Trudności zaczęły się piętrzyć już od początku.
Nowa masa na bazie kaszy jaglanej może była pożywna i w miarę smaczna,
ale nie nadawała się do przełożenia tortu. Jedliście kiedyś tort "w miarę smaczny"?
Masę cukrową musiałam robić dwukrotnie, bo pierwsza się rwała w rękach.
Przy okazji zaliczyłam sklep wieczorową porą (po raz drugi), bo glukoza
się skończyła.
A na koniec okazało się, że koncepcja tortu się zmieniła, bo dekoracja
nie wytrzymała grawitacji ;)
Nie wspominam tutaj o notorycznych wypadkach typu upuszczenie łopatki
po kremie i ochlapanie nim części kuchni.
Na szczęście po północy zaczął się nowy dzień i już przed drugą tort był gotowy.
A ja mam nauczkę, że w kuchni też jest potrzebna pokora!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz