środa, 5 lutego 2014

Rakieta

Tort, który Franek zabrał dziś do przedszkola z okazji swoich 4. urodzin.
Miał być ładny, łatwy i szybki do zrobienia, bo właściwe imprezy zaplanowane zostały na najbliższy weekend. Jedyny warunek do spełnienia: tort miał być 
bez mleka.

Trudności zaczęły się piętrzyć już od początku. 
 Nowa masa na bazie kaszy jaglanej może była pożywna i w miarę smaczna, 
ale nie nadawała się do przełożenia tortu. Jedliście kiedyś tort "w miarę smaczny"?
Masę cukrową musiałam robić dwukrotnie, bo pierwsza się rwała w rękach. 
Przy okazji zaliczyłam sklep wieczorową porą (po raz drugi), bo glukoza 
się skończyła.
A na koniec okazało się, że koncepcja tortu się zmieniła, bo dekoracja 
nie wytrzymała grawitacji ;)
Nie wspominam tutaj o notorycznych wypadkach typu upuszczenie łopatki 
po kremie i ochlapanie nim części kuchni.
Na szczęście po północy zaczął się nowy dzień i już przed drugą tort był gotowy.

A ja mam nauczkę, że w kuchni też jest potrzebna pokora!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz